Cześć i czołem dobry człowieku! 👋
W dzisiejszym wydaniu Pryzmatu zastanowimy się, czy AI jest sabotażystą, czy może sojusznikiem podczas nauki. Kluczowy jest sposób, w jaki zostaje wpleciona w proces uczenia się – jako narzędzie wsparcia czy niebezpieczna droga na skróty.
Dzięki, że jesteś z nami - Życzymy owocnej lektury :)
AI sabotażystą czy sojusznikiem?
W zeszłym tygodniu przyjrzeliśmy się, jak sztuczna inteligencja z impetem wkracza do szkół, stając się nieuniknioną częścią edukacyjnej rzeczywistości. Dziś jednak musimy zadać pytanie bardziej fundamentalne, które sięga samego serca pedagogiki. Jak zauważa Nicolas Carr, autor m. in. książki Płytki umysł,
„AI to być może najszybciej adaptowane narzędzie edukacyjne od czasów ołówka”.
Ta skala zjawiska zmusza nas do refleksji: czy to potężne narzędzie staje się dla ucznia partnerem w intelektualnej podróży, czy raczej protezą poznawczą, która zwalnia go z myślowego wysiłku? Analizując dwa skrajnie różne przypadki użycia AI, spróbujemy znaleźć odpowiedź na pytanie, czy technologia ta wspiera uczenie się, czy je sabotuje.
Ciemna strona mocy
Nicholas Carr w swoim przenikliwym artykule ostrzega, że prawdziwym zagrożeniem związanym z AI w edukacji nie jest ściąganie – to zaledwie symptom. Znacznie bardziej podstępny jest fakt, że technologia ta zniechęca do nauki. Generatywna AI to, w swojej istocie, technologia automatyzacji, która zastępuje pracę ludzką pracą maszynową, tyle że w sferze poznawczej.
Carr opisuje zjawisko „deskilling”, czyli utraty umiejętności, które w zetknięciu z automatyzacją może przebiegać według jednego z trzech scenariuszy: umiejętność rośnie (gdy mistrz używa narzędzia do pokonywania trudniejszych wyzwań), umiejętność zanika (gdy brak praktyki prowadzi do jej „rdzewienia”, jak u pilotów nadużywających autopilota) lub – co najgroźniejsze w kontekście edukacji – umiejętność nigdy się nie rozwija.
Właśnie ten trzeci scenariusz staje się udziałem milionów studentów. Bez praktyki krytycznego czytania, syntezy idei i formułowania argumentów, ich talent ginie zanim się narodzi. Dochodzi do powstania iluzji wiedzy. Uczeń, używając AI, może wyprodukować doskonały esej (produkt), nie wykonując przy tym żadnej pracy umysłowej (procesu), która prowadzi do faktycznego zrozumienia. Praca pisemna, która miała być dowodem nauki, staje się jej substytutem. Jak gorzko podsumowuje Carr, w efekcie
„Uczeń czwórkowy może stworzyć pracę na piątkę, jednocześnie stając się uczniem na trójkę”.
Ten psychologiczny koszt najlepiej oddają gorzkie głosy samych studentów, cytowane w artykule:
„Stałem się leniwszy. AI ułatwia czytanie, ale sprawia, że mój mózg powoli traci zdolność do krytycznego myślenia.”
„Nienawidzę tego, kim się stałem, bo wiem, że NICZEGO się nie uczę, ale jestem zbyt daleko w tyle, by dać sobie radę bez tego… moja motywacja zniknęła.”
„Wszyscy to robią.”
Perspektywa Carra maluje ponury obraz, w którym AI, używana jako droga na skróty, nie tylko oszukuje nauczycieli, ale przede wszystkim oszukuje samych uczniów, pozbawiając ich satysfakcji i realnego rozwoju intelektualnego.
Jasna strona mocy
Jednakże, demonizowanie technologii byłoby błędem. Jak pokazuje badanie nad spersonalizowanymi podcastami edukacyjnymi, AI może przyjąć zupełnie inną rolę – nie zastępcy, lecz sprzymierzeńca. Zamiast pisać za studenta, AI transformuje trudny i często nużący materiał (rozdział z podręcznika) w angażujący i przystępny format (podcast).
Kluczem do sukcesu okazała się tu personalizacja. Podcasty, które uwzględniały kierunek nauki i zainteresowania studentów, przyniosły znacząco lepsze wyniki w nauce (w przedmiotach takich jak filozofia i psychologia). Dlaczego to działa? Odniesienia do dziedzin znanych studentowi – jak wyjaśnianie filozofii za pomocą przykładów z tworzenia gier wideo dla studenta informatyki – aktywują jego wcześniejszą wiedzę i budują mosty między nowym a znanym materiałem.
Fundamentalna różnica polega na tym, że w tym modelu AI nie wykonuje pracy myślowej za studenta. Dostarcza mu materiał w bardziej przystępnej formie, ale to on musi go wysłuchać, przetworzyć i zrozumieć. Uczeń wciąż jest aktywnym podmiotem procesu uczenia się. Głosy uczestników tego badania stanowią ostry kontrast dla rezygnacji widocznej w grupie Carra:
„Styl podcastu sprawił, że poczułem się częścią rozmowy, a nie wykładu, co pomogło mi zrozumieć dyskutowane idee w sposób, jakiego się nie spodziewałem.”
„Odniesienia do różnych rzeczy w celu wyjaśnienia filozofii (...) wzmocniły moje zrozumienie.”
W tym ujęciu AI staje się narzędziem, które demokratyzuje dostęp do wiedzy, czyniąc ją bardziej strawną i relewantną. Nie eliminuje wysiłku, ale sprawia, że jest on bardziej efektywny i przyjemny.
Klucz tkwi w intencji
Te dwa obrazy – AI jako sabotażysty i AI jako sojusznika – nie są sprzeczne. To dwie strony tej samej monety, a o tym, którą z nich zobaczymy, decyduje nie technologia sama w sobie, ale sposób jej zaprojektowania i cel jej użycia.
Dychotomia staje się jasna, gdy spojrzymy na nią przez pryzmat produktu kontra procesu:
Gdy celem jest stworzenie produktu (eseju, podsumowania) z pominięciem drogi – AI staje się protezą poznawczą.
Gdy celem jest wsparcie procesu uczenia się (transformacja formatu, personalizacja) – AI staje się partnerem edukacyjnym.
To na barkach nauczycieli, projektantów narzędzi i całego systemu edukacji spoczywa odpowiedzialność za takie konstruowanie zadań, by promowały one proces myślowy, a nie tylko ocenę końcowego, często wygenerowanego, produktu.
Ostatecznym celem musi być wychowanie pokolenia, dla którego AI jest partnerem, a nie protezą. Wymaga to nauki świadomego i krytycznego korzystania z tej technologii. Nawet w pozytywnym scenariuszu z podcastami, personalizacja nie zawsze działała, a niektórzy studenci czuli się nieswojo z „udawaną” znajomością AI. Musimy uczyć młodzież zadawania sobie pytań: Kiedy AI pomaga? Kiedy wprowadza w błąd? Jakie ma ograniczenia?
Co najważniejsze, musimy obalić mit, że mistrzostwo w promptowaniu to droga na skróty. Jak słusznie zauważa Carr, aby napisać dobry prompt, trzeba już dużo wiedzieć o danej dziedzinie. Nie da się zadać inteligentnego pytania na temat, o którym nie ma się pojęcia. Nauka efektywnego korzystania z AI to zaawansowana umiejętność, budowana na fundamencie solidnej wiedzy, a nie jej zamiennik.
Tak jak dyrektorzy szkół w Miami-Dade zrozumieli, że kluczem nie jest zakaz, lecz mądra integracja, tak my musimy pojąć, że diabeł (i anioł) tkwi w szczegółach implementacji AI w procesie dydaktycznym. Zegar tyka, a tempo zmian jest zawrotne. Ostatecznie, to od nas – edukatorów, rodziców i samych uczniów – zależy, czy sztuczna inteligencja stanie się nauczycielem, czy oszustem. Czy będziemy uczyć się z jej pomocą, czy bezrefleksyjnie oddamy jej cały proces myślenia.
Varia.
Terry Sejnowski i Stanislas Dehaene
Na nadchodzący tydzień polecamy zapoznanie się zarówno z powyższą rozmową dwóch prominentnych neuronaukowców zajmujących się edukacją (a raczej samą istotą uczenia się jako takiego 😊), a także z poniższym materiałem Sylwii Czubkowskiej i Joanny Sosnowskiej na temat robotyzacji pracy nauczycieli. Miłego słuchania!